czwartek, 7 października 2010

Mój Nikifor (2004)



Krynica, 1960. Do mieszczącej się przy deptaku pracowni Włosińskiego wchodzi Nikifor i rozpakowuje swój warsztat malarski. Spokojne, uregulowane, zaplanowane do ostatniego szczegółu życie Włosińskiego ulega zakłóceniu. Włosiński próbuje pozbyć się natrętnego gościa. Postanawia odnaleźć rodzinę Nikifora. Okazuje się, że Nikifor żyje całkowicie samotnie. Mieszka kątem, nie ma nawet metryki. Z punktu widzenia prawa... nie istnieje. Włosiński
emu udaje się tylko ustalić, że pochodzi z matki niemowy i nieznanego ojca (krynicka plotka głosi, że był nim Gierymski). Włosiński nie należy do entuzjastów malarstwa ludowego. W miarę jak poznaje Nikifora, zaczyna doceniać jego dzieło. Widzi żarliwą wiarę Nikifora, a jednocześnie duchową wolność. Odkrywa, że malarstwie oznacza ona niezależność od opinii, w życiu - brak przywiązania do doczesności i głęboką pokorę. Widzi, jak sam jest głęboko zniewolony przez malarskie wykształcenie - uzależniony do malarskiej tradycji, od ocen i sądów. Od marzeń o sukcesie, o materialnej stabilizacji. Wychodzi na jaw, że Nikifor ma otwartą gruźlicę. Włosiński, dzieląc z nim pracownię ryzykuje nie tylko własnym życiem – ma rodzinę. Nikifor nie chce iść do szpitala, szkoda mu czasu, chce malować. Włosiński, aby umieścić go, musi wziąć nad nim opiekę oprawną. Na tę wiadomość żona wraz dziećmi przenoszą się do Krakowa. Nie pomagają tłumaczenia, że Nikifor jest umierający i ta opieka jest na kilka miesięcy. Jest rok 1967. Minęło
7 lat. Nikifor ciągle żyje. Spotykamy Włosińskiego i Nikifora w przededniu największego, polskiego, triumfu Nikifora – wielkiej, retrospektywnej wystawy w warszawskiej "Zachęcie" (skądinąd spóźnionej, bo w tym czasie Nikifor zaliczany jest już do piątki najwybitniejszych „naiwnych” świata). Widzimy, jak zmieniło się życie Włosińskiego. Porzucił malarskie ambicje. Sensem jego życia stała się opieka nad genialnym malarzem. Przepłacił to rozpadem rodziny. Mija kilka miesięcy. Włosiński czuwa przy łóżku umierającego Nikifora. Przyjeżdża żona Włosińskiego, być może, jest to początek pojednania.



Czas pobierania: ok 15 minut (17 Mbit/s)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz